czwartek, 30 października 2008

o Jessi co broic nie przestaje....ohh


oj oj i zaczelo sie, a ja myslalam ze dzieci takie co juz chodza broja i bandytuja, ale nie bo przeciez w wieku 10 miesiecy tez mozna....
zauwazylam ze malutka przestala sie interesowac zabawkami, (koszmar jakis) za to wszystkim innym oczywiscie tak, zabawki stoja sobie w koszach, owszem czasem wszystko wyzuci na podloge , obejzy, ale zeby sie jakos pobawic... po co, jak dookola pelno szafek , szuflad ktore mozna otwierac i wszystko poprzestawiac lub powywalac, stolow i krzesel na ktore mozna sie wspinac, kontakty- tu juz po prostu nie umiem, mamy sporo kontaktow ktore widac a do ktorych Jessi z latwoscia dociera i tam manipuluje,sa oczywiscie w sroku zabezpieczenia i wiem ze jej prad chyba nie porazi ale te wtyczki ohh, najlepiej jak jest wtyczka w srodku, niewazne czy od malej lampki, czy wazny kabel od telefonu i komputera, i mozna to wyciagnac a potem zpowrotem 100 probowac to wlozyc do kontaktu... a matka mowi nie wolno i nein[po niemiecku] ajessi patrzy, matka drugi raz nein troche glosniej to ona dlubie dziurke w podlodze tym malym paluszkiem, a gdy odwroce glowe to ona znow siedzi przy kontakcie, i wystarczy jedno moje spojrzenie i ona wie ze nie wolno, to wtedy cyk wyciaga szybko wtyczke i ucieka na czworak....i co ja mam zrobic...nic
a gdy doczlapie sie do wielkiej szuflady w ktorej jest 1000 interesujacych rzeczy wlasnie dla jessi (ona tak chyba uwaza) to ja mowie nein i ja odsuwam i tlumacze aona znow przy szufladzie, i tak 50 razy...zmiluj sie panie moj krzyz, az w koncu wkurzona wygina sie do tylu i ryk (o co to to nie moja panno) trzymam ja tak i mowie spokojnie i cieplutko, placz kochanie placz a do szuflady i tak nie wplno, i na troche skutkuje, jest chwilke grzeczna, udaje ze sie bawi, a ja ide do kuchni robic obiad, a onna....slysze tylko jak juz wywala cos z szuflad.... i a piac od nowa
nienawidzi zmiany pieluchy,a ja ja blagam i jej tlumacze ze smierdzi, ze to niezdrowo a ona sie drze i ucieka.....
ubzdurala se tez ostatnio ze lazienka strasznie fajna jest, i jak tylko mozliwosc zaraz w niej siedzi i patrzy.... a jak drzwi zamkniete to siedzi lub kleczy i klupie zeby jej otworzyc, koszmar jakis...

ostatnie dni nic nie moge prez tego malego terroryste zrobic, chodzic trzeba krokwkrok, coby se krzywdy nie zrobila, wszedzie ostre kanty i szyby
Jejku czemu my nie mieszkamy w iglo? :-)

2 komentarze:

Gosia z Młodzieżą :) pisze...

No właśnie, rosną nam dzieci :) Niestety, smutna prawda jest taka, że chociaż bardzo byśmy się starały, nie zdołamy dziecka uchronić przed wszystkimi niebezpieczeństwami. Ja już to sobie przetłumaczyłam i wyluzowałam trochę, kontakty i wysokie meble - owszem, pilnuję bardzo, ale innych guzów i siniaków nie zliczę :) Wyciąganie wszystkiego z szuflad to też nasza zmora, a szczególnie prasowanych godzinami bluzeczek Zarazka :/ Ale cóż, w przyrodzie musi być równowaga - ja nienawidzę prasować, Hania uwielbia wyprasowane wywalać :)

Gosia z Młodzieżą :) pisze...

A, zapomniałam...Jessi jeszcze nie odkryła jak fajnie spływa woda w toalecie - jak już odkryje to dopiero się w łazience zadomowi :D