wtorek, 26 maja 2009

truskawki

bo truskawki prosto z pola smakuja najlepiej :-)))









na 70-tych urodzinach babci Malgosi

imprezka byla super, a moje dzieko o dziwo wytrzymalo do 12 w nocy, ale w domu nie zdazylam jej rozebrac, padla w ubraniu i spala do rana, strasznie sie Jessi muzykanci podbali i to ze pieknie grali a ona mogla tanczyc i spiewac :-)

































































środa, 20 maja 2009

slowa.....

slowa posypaly sie nawet nie wiem kiedy, ale jest ich z dnia na dzien coraz wiecej i calkiem pojawiaja sie niespodziewanie
kiedys mowila dziadzia, a teraz dziadzius,
kiedys baba, teraz babcia,
tata- teraz tatus,
mama, a teraz mami :-)
nasz pies miki jest - myki
kotek dalej jest mial
piciu,
am,
daj
daj jej,
jajo,
ciuciu - cukierki zelki
Madzia - chrzestna
ciocia
bejbi
dzieci chodz
moni - monika
ajne (po niemiecku) jedno,
auch (po niemiecku) tez
nein -
kak- znaczy tak
moje, wie juz od malego moje , twoje...

itp.....kocham to moje dziecko jak nie wiem co a zadziwia mnie co dzien :-)

Jessi w piachu

pierwszy raz w piaskownicy, skonczyl sie kapiela bo mala nie wiedziala zabardzo do czego to sluzy i nasypala sobie piachu na glowe, puzniej mielila piasek w raczkach i sypla kolezanki a teraz juz po prawie 3-rzy tygodniowym kursie, trzyma szpadelek nabiera piasek i ladnie robi babki:-) alez jestem z niej dumna





sukieneczka

jedna za duza sukienka a tyle radosci, matka kupila, przymierzyla, stwierdzila ze troche za dluga....
a corcia dostala, zalozyla i stwierdzila ze jest w sam raz...
i wytlumacz tu matko dziecku ze ta suknia jest za dluga ...przeciez jest dobra
wiec bylo nie zakladac dziecku tej kiecki i nie biegac za nia pol dnia zeby ja zdjac hi hi









mamine buty a tyle radosci
















nie wiem skad jej sie to wzielo, ale nagle zaczela sobie przymierzac moje buty i paradowac w nich podomu, a radosci przy tym co nie miara, ale w jednym chodzi sie najlepiej....:-)))

oj ida bolesne trojeczki...

poniedziałek, 18 maja 2009

bylismy w ZOO


w sobote bylismy w zoo z ciocia Justynka i Blazejkiem, bylo super, pogoda dopisala, dzieci wniebowziete, nie bylo mowy o spaniu i jedzeniu bo po prostu nie bylo na to czasu..... dzieciaki biegaly od wybiegu do ybiegu a my za nimi, Zoo jest duze i normalnie potrzeba okolo 5-6 godz. ale my w 2,5 godz. zobaczylismy wszystko w bardzo szybkim tempie, bo dzieci nie mogly sie doczkac np. ogladajac zyrafke jakie zwierzatko jest za rogiem i tp itp. wiec wycieczka byla bardzo ciekawa acz meczaca i szybka :-)